sobota, 27 kwietnia, 2024
Aktualności

Osiem lat starszy ode mnie


Wspomnienia ks. Władysława Basisty o  św. Janie Pawle II z okazji setnej rocznicy urodzin Papieża.

Karol Wojtyła urodził się18 maja 1920 roku w Wadowicach. W tym roku dokonało się ogromnie ważne historyczne wydarzenie dla Polski i świata. Armia Polska pod wodzą Józefa Piłsudskiego, wsparta pomocą Matki Boskiej, rozgromiła  w sierpniu  tegoż roku  komunistyczno-ateistyczną  potęgę Związku Radzieckiego, która zamierzała opanować Europę i świat. Dokonał się cud nad Wisłą. Opatrznościowo, tenże Karol Wojtyła, jako papież, walnie przyczynił się do ostatecznego pogromu, klęski i rozpadu Związku Radzieckiego w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku.

Z księdzem Karolem Wojtyłą spotkałem się po raz pierwszy na początku października 1953 roku w sali wykładowej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Studiowałem  teologię a ks. dr Wojtyła  wykładał etykę społeczną. Na pierwszy wykład, mimo kwadransa akademickiego, spóźnił się dość poważnie. Wykład rozpoczął w sposób rozbrajający: „Dlatego że wykład rozpoczynamy z opóźnieniem, to go wcześniej zakończymy”. Ku naszej uciesze, tak się stało a wykładowca zyskał od razu naszą sympatię.

Osobiste spotkanie odbyło się przy egzaminie. Zdawaliśmy czwórkami. Ks. dr Wojtyła chciał na początku wiedzieć coś o studencie, dlatego pytał skąd pochodzi. Kiedy powiedziałem, że pochodzę z Niedobczyc, powiedział że ma ciocię w Stodołach koło Rybnika i okazyjnie ją odwiedza. Otrzymałem pytanie: Co to jest i jakie znaczenie społeczne ma dobro wspólne. Kiedy powiedziałem, co wiedziałem, o nic więcej mnie nie  pytał i bez komentarza wpisał mi do indeksu valde bene tj. bardzo dobrze (wtedy stopnie wpisywano po łacinie).

Dwa lata po świeceniach kapłańskich zostałem przez mojego biskupa Stanisława Adamskiego  zamianowany  prokuratorem, tj. dyrektorem administracyjno-gospodarczym w Śląskim Seminarium Duchownym w Krakowie. Z uwagi na to, że ówczesne władze PRL wyłączyły teologię z Uniwersytetu Jagiellońskiego, studia odbywały się w Seminariach. Do moich obowiązków należało wypłacanie wynagrodzenia wykładowcom. Ks. dr Karol Wojtyła był  na etacie naszego  Seminarium, miałem więc co miesiąc okazję spotykać się z nim w moim biurze albo w jego mieszkaniu, przynosząc mu pensję. Ks. Wojtyła mieszkał razem z prof. dogmatyki Ignacym Różyckim  przy ul. Kanoniczej 19. Przy tej okazji, przy herbatce  (ciekawe, kawy nie lubił), miałem możliwość z nim rozmawiać. Ks. dr Wojtyła zawsze ciekawy był, co dzieje się na Śląsku i co robią moi koledzy z rocznika, których nazwiska pamiętał. Zachwycał się odrestaurowanym naszym budynkiem seminaryjnym (udało mi się odsłonić na froncie, zamurowane przez Niemców w czasie okupacji, płaskorzeźby czterech Ewangelistów dłuta Ksawerego Dunikowskiego), a kiedy wspomniałem, że jestem kapłanem Maryjnym, wyświęconym przez biskupa częstochowskiego przy Matce Boskiej w Piekarach, w setną rocznicę objawienia się Matki Boskiej w Lourdes, powiedział, że trzeba zastanowić się nad ogłoszeniem  piątego dogmatu Maryjnego. Po namyśle ks. Wojtyła powiedział, że  najbardziej teologicznie do uzasadnienia byłby dogmat: Mediatrix omnium  gratiarum – Najświętsza Maryja Panna Pośredniczka wszelkich łask. Argumentował tak: Wierzymy, że wszystkie łaski otrzymujemy od Chrystusa, a Chrystusa zrodziła nam Maryja, a zatem jest Pośredniczką wszelkich łask.  

Jego miejsce pracy, przy Kanoniczej  19,  to był nieduży pokój, w  którym znajdował się przysunięty  do ściany stół, półka z książkami, a na ścianie, nad stołem, wisiał wielki krzyż. Kiedy go odwiedzałem najczęściej ubrany był w szary w kitel, na oczach miał okulary w ciemnej oprawie i zawsze coś czytał lub pisał. Widząc książki w języku niemieckim, pochwaliłem się kiedyś, że dobrze władam  językiem Goethego. Wtedy poprosił mnie, bym przetłumaczył potrzebne mu do jakieś pracy dwie strony dzieła Karola Rahnera „Hoerer des Wortes”. Zgodziłem się chętnie. Jednak kiedy przeczytałem ten tekst (nawet pięć razy), nie bardzo wiedziałem o co w nim chodzi (teksty K. Rahnera nie są łatwe). Na szczęście w środy przyjeżdżał z wykładami ks. prof. Stanisław Wilczewski, który perfekcyjnie znał niemiecki, gdyż skończył studia w tym języku na Uniwersytecie Wrocławskim. Dzięki jego pomocy wyszedłem z tej sytuacji zwycięsko przed ks. Wojtyłą.

Wiele też rozmawialiśmy na temat napiętej sytuacji w kraju i w Kościele, zwłaszcza w związku z atakami na Seminaria Duchowne, nakładane podatki i pobór kleryków do wojska. Były też radosne tematy o świętach, wakacjach, organizowanych przeze mnie obozach kleryckich i teatrach krakowskich, zwłaszcza o teatrze Rapsodycznym, założonym przez Mieczysława Kotlarczyka, w którym Karol Wojtyła także występował, jako student polonistyki.  Nieraz spotykaliśmy się na spektaklach w Rapsodycznym, z wybitną aktorką, mistrzynią żywego słowa, Danutą Michałowską na czele.

Ks. Wojtyła, jako że był wyczulony na  piękno wymowy, interesował się przedmiotem, który ja wykładałem  w seminarium, czyli fonetyką pastoralną, dykcją. Nawet przez dwa semestry było mi dane wykładać ten przedmiot w Seminarium Krakowskim.

Dzięki  ks. Wojtyle, który duszpasterzował w kościele św. Floriana w Krakowie, dostąpiłem zaszczytu głoszenia tamże kazań, w trakcie  odprawianych  bardzo uroczyście  nabożeństw Gorzkich Żali i kazań w czasie nowenny do św. Stanisława w Katedrze Wawelskiej. 

Nigdy bym się nie spodziewał, że ten skromny, tak bardzo przyjacielski mój profesor ks. Karol Wojtyła z Wadowic wnet zostanie biskupem, kardynałem, papieżem i ogłoszony świętym.

Przypomina mi się tutaj wiersz ks. Jana Twardowskiego: „Święci – to także ludzie a nie żadne gąsienice  dziwaczki, nie rosną krzywo jak ogórki, święci, bo nie udają świętych” (Trochę plotek o świętych).

Ks. Karol Wojtyła, jest o osiem lat starszy ode mnie (urodziłem się w  1928 roku) ale patrząc na  jego profesorski, biskupi i papieski zakres oddziaływania, widząc jego wspaniałą postać w czasie beatyfikacji i kanonizacji oraz czytając dzieło Georga Weigla, biografię Jana Pawła II „Świadek nadziei” (1190 stron), muszę stwierdzić, pełen zachwytu, że pracowitością, mądrością i świętością wyprzeda mnie nie o osiem ale o sto lat.

ks. Władysław Basista